1 funt szterling = PLN
Pogoda w Peterborough
Peterborough
+10°C
Dzisiaj jest: 19.4.2024
   accidentZigZag-Baner 
polbud OMEGA POPRAWIONE  
 SHA baner  

ODZYSKANY CZAS

Pewna ciekawa rzecz do przeczytania podczas długiego weekendu majowego. Rzecz odnaleziona na jednym z blogów. Czy to prawda czy przerysowanie – wnioski pozostawiamy Wam i zapraszamy do lektury: Ewenement brytyjskich dróg jest dla mnie tajemnicą nieogarnioną. Na znaku 40 mil na godzinę - wszyscy jadą 40 mil na godzinę. Miasto, 30 na godzinę. Nikt ci się nie wbija prosto pod maskę, żadnych zrywów czy gwałtownych hamowań. Autostrada czteropasmowa, na lewym pasie koło mnie sunie sobie 70/godzinę Audi R8. I nagle - lewym pasem zasuwa dziesięcioletnie BMW, tnąc powietrze z rykiem charakterystycznym dla dziurawego tłumiaka. 

 

Czyli, fachowo mówiąc, po tuningu. Ciekawe, skąd przyjechał. Bo że to nie jest miejscowy, wiadomo - żaden Brytol nie jest na tyle głupi, by iść do więzienia za prędkość.

Polak, choćby w życiu prywatnym był nobliwym patronem rodu, za kierownicą zamienia się w krwią ociekającego przygłupa, żądnego zwycięstw bez baczenia na liczbę pozostawionych za sobą trupów. Wsiadamy za kółko, przekręcamy kluczyk - i znajdujemy sie w świecie, gdzie rządzi szybkość, dynamika i agresja, a prędkości przestrzegają jedynie leciwe ciotki rodem z Pcimia.

To czemu nagle, po przeprowadzeniu się na Wyspę, Polak traci swoje zwierzęce instynkta? Ha...

Pierwszy kubeł zimnej wody to zazwyczaj zdjęcie zrobione z dyskretnie ustawionego radiowozu. Ot, 30 mil na godzinę, środek miasta, jedziemy rano do pracy, matoły brytolskie wleką się jakby im coniebądź urwało, więc rura! Kilka dni później dostajemy wezwanie do sądu: jechaliśmy z prędkością 36, należy się 120 funtów. Czemu tak wiele? A, bo prawo jazdy mamy polskie, więc nie podlegamy pod ichniejszy Penalty Scheme i zniżka 60 funtów niestety nie dla nas.

Od tej pory w mieście zakładamy specjalne ochraniacze na zęby, by ich nie zniszczyć zgrzytaniem i wleczemy się jak reszta cywilizowanych pajaców wokół nas.

Po jakimś czasie zaczyna do nas docierać, że do pracy dalej jedziemy te same 12 minut, za to mamy czas spokojnie zapalić za kółkiem i posłuchać radia.

Drugi kubełek zazwyczaj jest znacznie bardziej bolesny. Ot, autostrada, puściusieńko, środek nocy, 3 pasy - a ty jedź 70 na godzinę... 112 kilometrów na godzinę... Dokładamy delikatnie gazu, silnik zaczyna mruczeć, najpierw 80, potem 90, wreszcie 100 mil... Do 200 km/h jeszcze daleko, ale i przy 160 czujemy jak żywiej zaczyna pulsować nam krew... Za nami też pulsują światła... Czerwone i niebieskie...

Chcemy być mili i zapłacić, co nam dadzą - ale nic nam nie chcą dać... Za to w przemowie wygłaszanej do nas przez przemiłego dżentelmena pojawiają się słowa takie jak court, judge i solicitor. Tak, tak. Za przekroczenie limitu o 30 mil na godzinę idzie się tu do sądu - i wcale nie trzeba być pechowcem by wylądować w pudle na pół roku. Na szczęście tutejszy system prawny jest łaskawy dla first-time offenders - zamiast żreć na koszt królowej, puszczają człowieka do domu z taką ładną odblaskową kamizelką i nakazem wykonania 1200 godzin pracy społecznej, zwanej tu council work. Zazwyczaj oznacza to zbieranie śmieci w mieście w czasie weekendu.

Złapali nas - nas, rycerzy szos, wszarze jedne!!! - ale nic to. Mandacik zapłacony, godziny odpracowane, punkciki za rok się z rejestru skasują i z głowy! O, poczta. Ciekawe co zaś znowu przyszło. Ubezpieczenie samochodu... A, faktycznie... Jak ten czas leci... Na szczęście przenieśliśmy się do taniej firmy i na specjalnej promocji nasze turbo-super-hiper BedzieszMiałWydatek 2.0 z turbodoładowaniem i burczącą rurą ubezpieczyliśmy za 700 funciszów... W tym roku powinno być nawet taniej... tanie...tanie-tanie-tanie-nie-nie-onienienie-jacieżk…nieprzepraszam, 2200 funtów?!?!? No jeszcze czego... 0-800-TanieŚciganie - halo? Czemu podnieśliście mi czterokrotnie ubezpieczenie? Że co? Jaki wyrok? A - że za ściganie? No to - idę gdzie indziej!!!

Historyjkę przerwiemy tutaj, gdyż w innych firmach jest jeszcze drożej, co skutkuje nieakceptowalną ilością słów ogólnie uznawanych za obraźliwe, dając w wyniku tekst dla większości ludzi zupełnie nieczytelny.

Po pięciu latach jeżdżenia tutejszymi drogami nagle do mnie dotarło, że facet, który jedzie przede mną, nie robi tego po to, żebym go wyprzedzał. Dziwne.

Szok, spowodowany porównaniem czasów dojazdu dom-lotnisko - gdzie próba pierwsza została wykonana ze złamaniem wszelkich możliwych przepisów, druga natomiast bez żadnego - omal mnie nie pozbawił żuchwy. Różnica przy 80 kilometrach wyniosła 12 minut.

Może to trzeba wyartykułować?

 

Wpis pochodzi z blogu: abnegat.blogspot.co.uk

 

 

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież

PROMOWANE OGŁOSZENIA:
ABC